Pół godziny później , byliśmy już w szpitalu .
Stałam przed salą , gdzie leżała Darcy , zastanawiając się , czy wejść do środka . Bałam się .
- Idź do niej - powiedział Louis - Ona czeka na Ciebie .
- Pójdziesz ze mną ?
Brunet nic nie odpowiedział , tylko chwycił mnie za rękę i szybkim ruchem otworzył drzwi .
- Isaaabel ! - krzyknęła dziewczynka - Przyszłaś !
- Oczywiście , że przyszłam - odparłam zduszonym głosem
- A kto to jest - spytała moja siostra , pokazując na Lou
- To jest Louis.
- Hej , hej ! - odparła mała , uśmiechając się
- Darcy , gdzie jest mama ? - spytałam
- Gdzieś pojechała . Powiedziała , że zadzwoni do Ciebie wieczorem .
- No nic . A Ty ? - zapytałam - Jak się czujesz ?
- Główka boli ....
- Louis - zwróciłam się do chłopaka- Posiedzisz z Darcy ?
- Jasne - chłopak usiadł , obok dziewczynki i zaczął z nią rozmawiać
Wyszłam z sali i poszłam w stronę dyżurującej pielęgniarki .
- Dzień dobry - powiedziałam - Czy mogłaby Pani dać jakieś leki przeciwbólowe dla Darcy Mayden ?
- Nie , nie mogę ! - odpowiedziała - Robię co innego .
- Słucham ? ! To jest Pani obowiązek !
- Kto , jak kto , ale Ty na pewno nie będziesz mi mówiła , co mam robić .
Wkurzona wróciłam do sali . Zastałam tam Lou śpiewającego kołysanki i śpiącą Darcy .
- Możesz mnie zawieźć do domu ? - spytałam - Chcę wziąć kilka rzeczy .
- Jasne . Chodź .
Chwyciłam chłopaka za rękę .
Chwilę później już jechaliśmy . Oczywiście Louis prowadził .
Nagle zadzwonił mój telefon . Mama .
- Cześć - przywitałam się - Gdzie Ty jesteś ? !
- Lecę do Ameryki , do taty . Muszę mu powiedzieć , aby wracał . Nie chcę , aby było za późno ..
- Nie mogłaś zadzwonić ?
- Nie sądzę , aby to była rozmowa na telefon . Aha , właśnie . Ze względu , na to , że mnie na razie nie ma , napisałam Ci zwolnienie w szkole . Od jutra , do następnego poniedziałku . Chciałabym , abyś zaopiekowała się małą do mojego i ojca powrotu .
- Dobrze i ....
- Isabel , muszę już kończyć , wsiadam do samolotu. Pa , kocham Cię - rozłączyła się
Byliśmy już pod blokiem .
- Chodźmy .
- Już , już . Czekaj . Samochód zamknę .
W mieszkaniu spakowałam parę ciuchów , bieliznę , japonki , wodę i trochę jedzenia do mojej czarnej torby z Nike.
- Gotowa ? -spytał Lou
- Tak . Możemy już jechać .
Weszliśmy do auta , lecz Louis jechał w przeciwną stronę do szpitala !
Spojrzałam na niego z zakłopotaniem .
- Jedziemy jeszcze do mnie. Po moje rzeczy - odparł brunet - Przecież nie zostawię Cie w takim stanie.
_
No , 7 rozdział nareszcie opublikowany. Przez telefon , z czego jestem dumna. (:
Napiszcie w komentarzach co warto zmienić / dodać do bloga , aby był lepszy . Liczę na was . :D
2 komentarze-> kolejna część . :)
Stałam przed salą , gdzie leżała Darcy , zastanawiając się , czy wejść do środka . Bałam się .
- Idź do niej - powiedział Louis - Ona czeka na Ciebie .
- Pójdziesz ze mną ?
Brunet nic nie odpowiedział , tylko chwycił mnie za rękę i szybkim ruchem otworzył drzwi .
- Isaaabel ! - krzyknęła dziewczynka - Przyszłaś !
- Oczywiście , że przyszłam - odparłam zduszonym głosem
- A kto to jest - spytała moja siostra , pokazując na Lou
- To jest Louis.
- Hej , hej ! - odparła mała , uśmiechając się
- Darcy , gdzie jest mama ? - spytałam
- Gdzieś pojechała . Powiedziała , że zadzwoni do Ciebie wieczorem .
- No nic . A Ty ? - zapytałam - Jak się czujesz ?
- Główka boli ....
- Louis - zwróciłam się do chłopaka- Posiedzisz z Darcy ?
- Jasne - chłopak usiadł , obok dziewczynki i zaczął z nią rozmawiać
Wyszłam z sali i poszłam w stronę dyżurującej pielęgniarki .
- Dzień dobry - powiedziałam - Czy mogłaby Pani dać jakieś leki przeciwbólowe dla Darcy Mayden ?
- Nie , nie mogę ! - odpowiedziała - Robię co innego .
- Słucham ? ! To jest Pani obowiązek !
- Kto , jak kto , ale Ty na pewno nie będziesz mi mówiła , co mam robić .
Wkurzona wróciłam do sali . Zastałam tam Lou śpiewającego kołysanki i śpiącą Darcy .
- Możesz mnie zawieźć do domu ? - spytałam - Chcę wziąć kilka rzeczy .
- Jasne . Chodź .
Chwyciłam chłopaka za rękę .
Chwilę później już jechaliśmy . Oczywiście Louis prowadził .
Nagle zadzwonił mój telefon . Mama .
- Cześć - przywitałam się - Gdzie Ty jesteś ? !
- Lecę do Ameryki , do taty . Muszę mu powiedzieć , aby wracał . Nie chcę , aby było za późno ..
- Nie mogłaś zadzwonić ?
- Nie sądzę , aby to była rozmowa na telefon . Aha , właśnie . Ze względu , na to , że mnie na razie nie ma , napisałam Ci zwolnienie w szkole . Od jutra , do następnego poniedziałku . Chciałabym , abyś zaopiekowała się małą do mojego i ojca powrotu .
- Dobrze i ....
- Isabel , muszę już kończyć , wsiadam do samolotu. Pa , kocham Cię - rozłączyła się
Byliśmy już pod blokiem .
- Chodźmy .
- Już , już . Czekaj . Samochód zamknę .
W mieszkaniu spakowałam parę ciuchów , bieliznę , japonki , wodę i trochę jedzenia do mojej czarnej torby z Nike.
- Gotowa ? -spytał Lou
- Tak . Możemy już jechać .
Weszliśmy do auta , lecz Louis jechał w przeciwną stronę do szpitala !
Spojrzałam na niego z zakłopotaniem .
- Jedziemy jeszcze do mnie. Po moje rzeczy - odparł brunet - Przecież nie zostawię Cie w takim stanie.
_
No , 7 rozdział nareszcie opublikowany. Przez telefon , z czego jestem dumna. (:
Napiszcie w komentarzach co warto zmienić / dodać do bloga , aby był lepszy . Liczę na was . :D
2 komentarze